W drugiej części cyklu wielkopostnego ks. Adam Pawlaszczyk zatrzymuje się nad kolejnym uczynkiem miłosierdzia i podpowiada, w jaki sposób realizować wskazanie do pouczania nieumiejętnych. „Pouczanie nieumiejętnych ma pewną wspólną cechę z upominaniem grzeszących: w obu przypadkach potrzeba sporej dawki otwartości, zarówno z jednej, jak i z drugiej strony. W obu przypadkach relacja pomiędzy tymi stronami jest kluczowa. Jeżeli napominający stanie w roli bezlitosnego sędziego, nie tworząc przy tym przestrzeni bezpieczeństwa dla napominanego, relacja ta nie będzie miała nic wspólnego z chrześcijańskim upomnieniem, a i skutku zapewne nie przyniesie. Jeśli pouczający zrobi z siebie figurę wszechwiedzącego, który nigdy się nie myli, a pouczać będzie z pozycji lepszego, mądrzejszego, pouczanie będzie bezskuteczne, o ile nie szkodliwe. Bo raz zraniony pouczany może się już więcej na wiedzę nie otworzyć. Przemawiając do tłumów, Pan Jezus przestrzegał przed nazywaniem siebie „nauczycielem” –chodziło, jak sądzę, właśnie o to. Chcesz pouczać innych? Zastanów się nad sobą i stań przed sobą w pełnej prawdzie. Nie: jako rzekomo pokorny, a w gruncie rzeczy leniwy, z hasłem: „co ja tam wiem?” na ustach. Raczej jako doświadczony we własnej niewiedzy i błędach, który drugiego od błędów pragnie uchronić” – pisze redaktor naczelny „Gościa Niedzielnego”.
Ponadto w numerze:
Często myślimy, że za złe postępowanie Pan Bóg nas karze chorobami czy życiowymi zawirowaniami. Czy słusznie – w rozmowie z Marcinem Jakimowiczem wyjaśnia o. Dariusz Piórkowski SJ. „W Liście do Hebrajczyków czytamy, że „Bóg wynagradza za dobre” (Hbr 11,6). My dodaliśmy dalszy ciąg. Dlaczego? Odpowiem obrazowo: bo to reakcja wystraszonego, siedzącego w krzakach Adama. Albo pochodna mitu o Zeusie, karzącym, bezlitosnym bogu, który nie zna taryfy ulgowej. Syzyf i Prometeusz narazili się mu, popełnili winę i konsekwencją ich postępku było to, że jeden do końca świata będzie pchał kamień pod górę, drugi cierpiał, widząc, jak sęp rozszarpuje mu wnętrzności. Bo Zeus się obraził. Tymczasem musimy zrozumieć, że ten obrażony Zeus… to my, a nie Pan Bóg! On zrobił absolutnie wszystko, by skrócić dystans. Nie odwraca się od nas po naszym grzechu. Przecież za nas umarł. To my jesteśmy obrażeni i zbuntowani” – tłumaczy jezuita.
Historia Kiabakari, niewielkiej miejscowości w Tanzanii, która stała się centrum Bożego Miłosierdzia w Afryce, to dowód na to, że dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych. Doświadcza tego na co dzień ks. Wojciech Kościelniak, misjonarz z Krakowa, który od 33 lat głosi tam Ewangelię. Magdalena Dobrzyniak opowiada o afrykańskiej misji polskiego kapłana. „Na terenie misji mieszka 30 tys. osób. Dziś działają tu przedszkole i szkoła podstawowa z internatem, ośrodek zdrowia, klinika okulistyczno-dentystyczna oraz wolontariat medyczny służący najuboższym z ubogich. W przychodni, prowadzonej wyłącznie za pieniądze wypracowane przez misję, pomoc znajdują tacy ludzie jak Zofia, Daines czy Musa. Zofia wylała sobie w kuchni wrzątek na udo. Rodzina biedna, nie pomogła. Gdy kobieta była już ciężko chora, sąsiadka wezwała ks. Wojciecha, by przyszedł z sakramentami. – Opatrzyłem ją i posłałem naszą karetkę pogotowia. Kilka miesięcy trwało ratowanie jej życia. Wyzdrowiała – opowiada. W misyjnej klinice pomoc uzyskała Daines, dziewczynka z poważną wadą wzroku. Polskie okulistki dały jej okulary, dzięki którym poprawiła oceny w szkole i zdała egzamin końcowy. Wcześniej dziecko miało trudności z nauką, bo po prostu nie widziało, co jest napisane na tablicy. Musę natomiast oszukał lokalny szaman, który zamiast – jak obiecał – zoperować mu przepuklinę, zrobił tylko nacięcie i zniknął z jego pieniędzmi. Chirurdzy – wolontariusze z Polski – zoperowali go i dziś Musa jest zdrowy. – Bez naszej przychodni ludzie tacy jak oni nie mają szans na zdrowie” – podkreśla cytowany przez Magdalenę Dobrzyniak misjonarz.
O tym, jak wojna w Ukrainie zmienia relacje polsko-niemieckie, w rozmowie z Andrzejem Grajewskim mówi Dariusz Pawłoś, ambasador RP w Berlinie. „Wojna i wywołany nią kryzys w całej Europie w sposób zasadniczy zmienił kontekst relacji polsko-niemieckich. Jesteśmy po tej samej stronie frontu, chociaż ocena wydarzeń i zjawisk im towarzyszących w naszych krajach się różni. Widzimy duże zaangażowanie przywódców Polski, mam na myśli prezydenta Andrzeja Dudę, premiera Mateusza Morawieckiego i ministra spraw zagranicznych Zbigniewa Raua, na rzecz intensyfikacji kontaktów polsko-niemieckich. Zauważamy także duże zaangażowanie wiceministrów z naszego resortu. Ich wizyty w Niemczech są częste, choć nie zawsze udaje nam się wpisać w ich agendę spotkania z niemieckimi wysokimi urzędnikami. Ubolewam nad tym. Biorąc pod uwagę liczbę spraw, które musimy rozwiązywać wspólnie, unikanie kontaktów nie jest dobrym zjawiskiem. Dlatego tak ważny jest powrót do rzeczowego, a zarazem partnerskiego i opartego na zaufaniu dialogu. Apeluję o to od początku swojej misji w Berlinie” – mówi ambasador.
W 2022 roku w Polsce urodziło się tylko 305 tys. dzieci. To najgorszy wynik w powojennej historii naszego kraju. Piotr Legutko sprawdza, dlaczego nasi południowi sąsiedzi mają znacznie wyższy współczynnik dzietności. „Kwestia bezpieczeństwa pojawiła się w obiegu medialnym po publikacji (przez Instytut Pokolenia) raportu „Czeski sukces demograficzny”. Wynikało z niego, że mimo mniejszych transferów społecznych naszym południowym sąsiadom udało się osiągnąć wyższy wskaźnik dzietności. W 2020 roku wyniósł on 1,71 wobec naszego 1,38. Rok wcześniej na politykę prorodzinną Polska wydała 3,5 proc. PKB, a Czechy – 2,13 proc. PKB (dane Eurostatu). Mimo to w ciągu dwóch dekad Czesi osiągnęli największy w Europie wzrost dzietności. I dalej rośnie – w 2021 do 1,83.Na pewno warto dokładnie przeanalizować źródła owego sukcesu – stąd raport. Strategia czeska to skierowanie największego strumienia pieniędzy na zasiłki dla dzieci do 3. roku życia (średnio 2,1 tys. zł miesięcznie) i bardzo silne wsparcie osobistej opieki rodziców nad dziećmi. Na przykład jeśli kobieta szybko zdecyduje się na kolejne dziecko, to niewykorzystany zasiłek otrzymuje w formie jednorazowej wypłaty, a na kolejne dziecko – następne świadczenie. Efekt: odsetek dzieci do 3. roku życia korzystających ze żłobków wyniósł w 2020 r. w Czechach 4,8 proc., a w Polsce – 11,1 proc. Czeszki mają też jeden z najniższych w Europie wskaźnik zatrudnienia matek dzieci w wieku do lat 2 – zaledwie 22 proc., za to najwyższy dla matek dzieci 6-letnich i starszych – 92 proc.” – przytacza dane autor.