Do każdego egzemplarza dołączamy jubileuszowy kalendarz ścienny na 2023 rok z wizerunkami polskich świętych.
W najnowszym "Gościu Niedzielnym" nr 47/2022 Gość Niedzielny
W najbliższą niedzielę w Kościele rozpocznie się Adwent. „Ciszę tego Adwentu zakłócą być może kolejne wybuchy. Kroki Księcia Pokoju przygłuszy wojna, a niepewność i strach wobec paranoicznych zapędów Księcia Ciemności bardziej niż kiedykolwiek potrzebować będą światła. Czy istnieje jakiekolwiek antidotum na ciemność?” – pyta ks. Adam Pawlaszczyk, wprowadzając do tegorocznego cyklu adwentowego „Gościa”, który proponujemy przeżyć w zażyłości z Bogiem, która jest realizacją naszego powołania do świętości. „Cieszmy się i radujmy, bo Adwent to okres radosnego oczekiwania. Ale i przeżyjmy go owocnie, kształtując w sobie nawyki ludzi właściwie czekających. Ciszę tego Adwentu zakłócą być może kolejne wybuchy, kroki Księcia Pokoju przygłuszy wojna, a ludzka niepewność i strach wobec paranoicznych zapędów Księcia Ciemności bardziej niż kiedykolwiek potrzebować będą światła. My się jednak nie bójmy, radujmy się raczej, bo dziedzictwo Jezusowych błogosławieństw nigdy nie przestanie być nasze” – pisze naczelny „Gościa”.
Pierwszy odcinek adwentowego cyklu poświęcony jest cnocie wytrwałości. Ks. Adam Pawlaszczyk pisze o różnych twarzach wytrwałości, szuka odpowiedzi na pytanie, dlaczego współczesny człowiek ma z nią tak wielki problem i podpowiada, w jaki sposób można ją rozwijać. „Człowiek XXI wieku jest najbardziej niewytrwałą istotą w historii ludzkości. Najmniejsze porażki, wywołując zniechęcenie, prowokują jednocześnie natychmiastowy odwrót od założonej drogi. Najbardziej negatywne skutki mentalność ta rodzi w przestrzeni międzyludzkich relacji i wyborów na całe życie. Nic już nie jest dzisiaj trwałe – ani małżeństwo, ani rodzina – z tej jednej przyczyny: wmówiono nam, że wybierać należy tylko w perspektywie najbliższej przyszłości i subiektywnie odczuwanego komfortu” – zauważa autor.
Drogi katoliku, nadchodzą Zaślubiny Baranka, a nie krwawa jatka! Apokaliptyczny okrzyk: „Przyjdź!” jest wyrazem ogromnej tęsknoty, a nie zawołaniem masochistów – pisze Marcin Jakimowicz w tekście o tym, jak chrześcijanie mają rozeznawać znaki czasu. „Nie wiemy, kiedy nadejdzie Mesjasz. Gdy apostołowie pytali: „Czy w tym czasie przywrócisz królestwo Izraela?”, Jezus odpowiedział: „Nie wasza to rzecz znać czasy i chwile” (Dz 1,7). Gdy kilkanaście lat temu rozmawiałem z filozofem Rafałem Tichym, zapytałem go: – Gdy biblijne proroctwa pod koniec XVIII wieku czytał francuski ksiądz, też mógł powiedzieć: „Na moich oczach spełnia się Apokalipsa: wokół pożogi, prześladowania, rzeź”. Podobnie uczestnicy wypraw krzyżowych, męczennicy na rzymskich arenach… Odpowiedział: – I każdy z nich miał prawo tak myśleć! Bo skoro my nie wiemy, kiedy nadejdzie Chrystus, to od dwóch tysięcy lat każde trzęsienie ziemi, każda wojna, kryzys Kościoła są antycypacją tych znaków ostatecznych. Nie wiemy, czy to jest ta miara znaków, która oznacza, że On już stoi u drzwi” – cytuje autor.
Jacek Dziedzina zauważa, że nieszczęśliwy incydent w Przewodowie był być może ostatnim testem dla Polski i NATO: jak nie pomylić ostrożności z niezdecydowaniem i jak zatrzymać Rosję, nie wywołując III wojny światowej. Autor analizuje wydarzenia z Lubelszczyzny i ich konsekwencje dla Polski i Sojuszu Północnoatlantyckiego. „Problem w tym, że nie unikniemy podobnych „incydentów” jak ten w Przewodowie, jeśli NATO nie zdecyduje się na krok, którego dotąd Sojusz chciał uniknąć: wprowadzenie strefy zakazu lotów, jeśli nie nad całą Ukrainą, to co najmniej w pasie przygranicznym na terytorium Ukrainy, Polski i Słowacji. Na argument, że to będzie oznaczało wejście w otwarty konflikt z siłami rosyjskimi, można odpowiedzieć: incydent w Przewodowie pokazał, że właśnie brak strefy zakazu lotów naraża nas na podobne niekontrolowane zdarzenia, które mogą wywołać otwarty konflikt światowy” – podkreśla.
2119 zł to kwota świadczenia pielęgnacyjnego, które otrzymuje opiekun dziecka z niepełnosprawnością, pod warunkiem, że zrezygnuje z jakiejkolwiek innej formy zarobkowania. Rodzice dzieci niepełnosprawnych rozpoczęli protest, domagając się zmiany zapisu i dopuszczenia możliwości podejmowania pracy zawodowej. Agnieszka Huf przywołuje przykłady rodzin, wychowujących dzieci z niepełnosprawnościami i pokazuje wyzwania finansowe, z jakimi muszą się mierzyć. „Mama Jagody dodaje, że pieniądze potrzebne jej są choćby po to, żeby zatroszczyć się o własne zdrowie. – W zeszłym miesiącu gorzej się czułam i cztery razy skorzystałam z masażu u rehabilitantki, za każdy zapłaciłam 100 zł. Powinnam chodzić na zabiegi dalej, ale czuję się, jakbym okradała własne dzieci. Chcę być zdrowa, żeby móc opiekować się córką, żeby czuła się zadbana, kochana i bezpieczna – mówi Agnieszka Tomicka i podkreśla: – Jagoda jest wartościowa, kochana. Jej życie jest dla nas ogromną łaską, jest światłością tego świata, wnosi ogrom dobra. Opieka nad nią, choć wyczerpująca, jest piękna i nie jest dla mnie problemem. Potrzebuję tylko zmiany prawa, poczucia sprawczości. Chciałabym móc zrobić coś, co potrafię, czego się uczyłam, i dostać za to wynagrodzenie, tylko tyle. Nie wyciągam ręki po pieniądze, chcę móc pracować. To chyba nie jest zbyt wiele? – pyta retorycznie”.